Przejdź do głównej zawartości

Wywiad z Bartoszem Rybczyńskim

Bartosz Rybczyński


Jeden z niewielu iluzjonistów młodego pokolenia, który cały czas aktywnie występuje na eventach oraz ulicy. W celu bycia coraz lepszym uczył się pod okiem wielu zagranicznych magików, przez wielu uznawanych za najlepszych na świecie (Michael Vincent, Jason Ladanye) występujących w najbardziej prestiżowych miejscach na świecie takich jak np. Magic Castle w Los Angeles oraz w amerykańskich show telewizyjnych. Bartek nie posiada żadnego tytułu mistrza, rekordu Guinnessa czy wygranych zawodów iluzjonistów – za to od ponad 3 lat robi to, co kocha i chce robić to przez całe życie.



Jak zaczęła się Twoja przygoda z iluzją?

Kiedyś chciałem nauczyć się rzucać kartami, więc znalazłem pewien tutorial na YouTubie. Tak się składa, że na tym samym kanale, co ów tutorial, znalazło się kilka wyjaśnień prostych efektów karcianych. Tak zaczęła się moja magiczna przygoda. Pamiętam, że od razu bardzo mnie to wciągnęło i od ponad 3 lat wciąga do dzisiaj. Ciekawym, jest fakt, że w niedawnym czasie udało mi się poznać autora tych filmów osobiście.

Jak często i przed jaką publicznością występujesz?

Na pytanie, jak często występuję, niestety jestem w stanie odpowiedzieć tylko częściowo. Kiedy robi się ciepło, można mnie spotkać co weekend na lubelskiej starówce. Poza „sezonem” na pokazy uliczne staram się występować, jak najczęściej mogę – natomiast nie ode mnie zależy, kiedy ktoś będzie szukał iluzjonisty na swoim evencie itp. Występuję głównie dla dorosłych. Nie robię pokazów dla dzieci, ponieważ nie czuję się w tym dobry. Dzieci to bardzo wymagająca, ale też niezwykle wdzięczną widownia, która potrzebuje oddzielnego podejścia do pokazu, humoru, efektów itp. W Polsce mamy genialnych kid performerów, którzy występują dla dzieci od wielu lat – więc jak widać, są amatorzy tego rodzaju pokazów.


Czy wystąpienia są dla ciebie stresujące? Dlaczego?

Stres jest zupełnie naturalnym zjawiskiem powstałym w procesie ewolucji, więc dopada każdego artystę estradowego. W moim przypadku stres zaczyna się około 10 min przed wyjściem na scenę lub w momencie, gdy mam zaraz zaczynać pokaz uliczny. Lubię wtedy się rozejrzeć czy na pewno wszystkie rzeczy są na swoim miejscu oraz sprawdzam dokładnie wszystko, co wcześniej przygotowałem. Mam to szczęście, że stres praktycznie zanika chwilę po rozpoczęciu pokazu, gdy przejdę po scenie lub kawałku deptaka, rozejrzę się po publiczności, poznam ją odrobinkę, rzucę jakimś żartem i pod koniec pierwszego efektu już go prawie nie ma. Mam wrażenie, że stres w moim przypadku pojawia się z powodu chęci zrobienia czegoś jak najlepiej, idealnie, bez pomyłek. Mogę ćwiczyć coś setki razy, a i tak nigdy nie mam pewności czy coś wyjdzie tak, jak sobie to wyobraziłem. Nie wszystko zależy ode mnie – jest np. publiczność, która może mi skutecznie przeszkadzać w pokazie. Czynników, które powodują to zjawisko, może być naprawdę dużo. Staram się maksymalnie wyeliminować dodatkowy stres powodowany przeze mnie np. włączanie do pokazu efektu, którego nie jestem pewien, że umiem na 100%. Spójrzmy prawdzie w oczy. Setki osób patrzą Ci na ręce, uważnie śledząc każdy szczegół, podążają swoimi oczami za Twoimi ruchami. Każdy twój błąd, każde zachowanie, każdy nienaturalny odruch powoduje w głowie widza taką myśl, że coś jest nie tak. Czy istnieje osoba, która by się tym nie stresowała? Bo mi wydaje się, że raczej nie. Poziom stresu można skutecznie obniżyć, ale nie uważam, że można się go pozbyć w 100%.

Jak w Twoim przypadku objawia się stres?

Pamiętam, że kiedyś bardzo trzęsły mi się dłonie, często zawieszałem się, miałem takie luki w głowie i nie wiedziałem co mam powiedzieć w danej sytuacji. Obecnie nie mam już takich problemów, a przynajmniej nie w takim stopniu jak kiedyś. Nie zdarza mi się, żeby trzęsły mi się dłonie, a przynajmniej zmniejszyłem to zjawisko do minimum. Odnośnie do mowy to jest zdecydowanie lepiej, niż było, większość niechcianych tekstów z publiczności potrafię wykorzystać lub obrócić w żart. Intonacja, głośność, jakość dobieranych słów, odpowiednie poczucie humoru – nad tymi rzeczami dużo pracowałem ostatnim czasem. Warto wspomnieć, że nie da się dostać wszystkiego naraz. Potrzeba setek występów, aby czasami zauważyć swoje błędy, warto nagrywać swoje poczynania i potem uważnie się nim przyglądać. Można w ten sposób wychwycić błędy, lepiej się przygotować do pokazu, a więc automatycznie zmniejszyć stres.


Jaki wpływ ma stres na Twój występ? Czy może spowodować, że sztuczka, którą umiesz doskonale, Ci nie wyjdzie?

Oczywiście, że tak szczególnie w efektach, w których liczy się zręczność. Pamiętam, że podczas pierwszego w życiu pokazu na ulicy nie wyszedł mi pierwszy efekt. To brzmi bardzo źle, pierwszy street, pierwszy efekt, pierwsza „porażka”. Dlaczego? Bo właśnie się zestresowałem. Jest taki mądry cytat: „Tylko porażki nas czegoś uczą, a sukcesy jedynie wskazują, że idziemy w dobrym kierunku”. Wyciągnąłem wnioski z tej lekcji. Efekt był za słabo przygotowany. Od tamtej pory nie popełniam tego błędu, staram się dążyć do tego, żeby wszystko było skrupulatnie zaplanowane.

Jak długo zajmuje Ci przygotowanie jednego numer?

Czasami zdarza się, że ta idea rozkwita w jeden dzień, a czasami tydzień, miesiąc. Stworzenie efektu nie jest wcale takie proste, na jakie się może wydawać. Może przygotuje fragment pokazu w kilka godzin, nudząc się na lekcjach, może będę nad nim pracował przez cały przyszły tydzień, a może będę go przygotowywał przez miesiąc. Najlepsze efekty iluzjonistów powstają całymi latami, a dalej są ulepszane i dopieszczane.


Występując, zawsze masz pewność, że wszystko przygotowałeś na 100%? Jak to odnosi się do poziomu stresu?

Uważam, że odpowiednie przygotowanie się do pokazu to absolutna podstawa, która znacząco, żeby nie powiedzieć dość drastycznie, zmniejsza poziom stresu. Istnieją jeszcze czynniki, na które my iluzjoniści nie mamy wpływu np. publiczność. Bo dajmy przykład, gdy występujemy na evencie. Nie mamy pewności czy Ci ludzie będą chcieli nas oglądać? Czy nie będą chcieli przeszkodzić nam, krzycząc gdzieś w oddali i zdradzając jakiś efekt? Czy będą reagować na nasze żarty, gagi, czy będą mieli odwagę oraz dystans do siebie? Nie wiemy, czy przypadkiem nie wypili za dużo alkoholu i czy ktoś nie postanowi zwracać na siebie uwagę. Taka sama sytuacja jest też podczas występów ulicznych – na pokaz wtedy może przyjść zupełnie każdy. Nie raz pijane osoby wchodziły mi na środek pokazu i np. zaczynały tańczyć. Czy taka sytuacja podnosi poziom stresu? Chyba dopiero w momencie, gdy się wydarzy, wcześniej istnieje jedynie świadomość, że coś takiego może mieć miejsce.

Jak duży wpływ na poziom stresu ma publiczność? Wolisz występować przed znajomymi, czy przed obcymi osobami?

Kiedyś słyszałem takie zdanie: „Publiczność jest, jaka jest”. Nie jesteśmy w stanie jej zmienić, jedynie możemy wpłynąć na postrzeganie nas w ich oczach. Każdy pokaz trzeba robić na 100%. Występy przed obcymi osobami są zdecydowanie łatwiejsze niż przed znajomymi. Znajomi zapewnię, często już widzieli moje ambitniejsze efekty i żeby ich zaskoczyć, trzeba naprawdę wysoko postawić poprzeczkę. Często traktuje pokazywanie czegoś tej grupie osób z myślą, że dostane szczerą i bardzo krytyczną opinię. Obca osoba widzi mnie po raz pierwszy, nie ma żadnych wymagań, nie wie, co umiem, a co nie, na jakim poziomie jestem względem innych iluzjonistów.


Co jest dla Ciebie najbardziej stresujące?

Wrażenie, że coś mi nie wyjdzie, że pomimo tysięcy przełożeń kart w rękach tym jednym razem coś może się nie udać. Słyszałem takie słowa: „Jeżeli chirurg zepsuje operację, to człowiek może umrzeć, a jeżeli my popełnimy błąd to czy coś się takiego stanie? Jedyne co to możemy być wyśmiani”. To idealnie pokazuje, jaka jest różnica w stresie pomiędzy zawodami. Jeżeli my się zestresujemy, to świat się nie zawala, żyje się dalej. Takie podejście bardzo ułatwia przełamanie się do pierwszych występów (o ile ktoś ma dystans do siebie i nie przejmuje się zbytnio hejtem).

W jaki sposób radzisz sobie ze stresem i skąd zaczerpnąłeś tę wiedzę?

Staram się być jak najlepiej przygotowany do pokazu. Po prostu. Nie można chyba lepiej poradzić sobie ze stresem. Bo gdy ma się świadomość, że ten sam ruch wykonywało się tysiące razy w domu, to czym ten ruch różni się od tego, wykonywanego na scenie. Odpowiedz brzmi: różni się tylko w naszej głowie. W codziennym życiu to głowa, a nie np. mięśnie decydują o wygranych czy porażkach. Czasami warto poświęcić czas na samorozwój, aby odkryć samego siebie i sposoby kontroli nad własnym ciałem. Dużą wiedzę o stresie zaczerpnąłem z rozmów z innymi artystami, z badań psychologicznych i własnych wniosków oraz doświadczeń. Częstym tematem książek o iluzji, mówiących o teorii występowania jest właśnie stres. Swoją drogą, mamy XXI wiek, więc informacje tylko czekają, aż ktoś ich odszuka.


Czy na zlotach iluzjonistów mówią coś na temat stresu?

Spotkania magiczne zazwyczaj są prowadzone w formie warsztatów z wykładami – nie spotkałem się, żeby ktoś poruszał temat stresu, pomimo że wydaję się bardzo ważny. Natomiast kiedy zlot zaczyna się w piątek, a kończy w niedzielę, to z doświadczenia wiem, że grupować i spotykać się każdy zaczyna już w piątek, a kończy w niedziele wieczorem. Miałem okazję w wolnym porozmawiać dosłownie z najlepszymi iluzjonistami na świecie i każdy mówi podobne rzeczy. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Tylko w ten sposób ograniczymy stres do minimum, gdyż będziemy czuli się pewnie z rekwizytem na tyle, że będziemy robić czynności podświadomie - wtedy możemy się skupić na innych rzeczach, które nas stresują.

Dziękuję Ci za udzielony wywiad!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czym jest trema i jak sobie z nią radzić?

Czym jest trema? Trema jest bardzo powszechnym oraz nie do końca określonym zjawiskiem. Tyle ile ludzi, tyle jej definicji. Każdy z nas odczuwa ją na swój sposób. Może się ona przejawiać poprzez: - bladość, pocenie się, przyspieszone bicie serca, drżenie nóg i rąk, zawroty głowy, uczucie słabości, napięcie mięśniowe, suchość w ustach, - luki pamięci, słaba koncentracja, - tiki nerwowe, nerwowy śmiech, - negatywne myślenie, zwątpienie we własne umiejętności, - lęk, niepokój, zwiększona czujność, drażliwość, agresja. Proces radzenia sobie z nią, każdy, indywidualnie, powinien zacząć od poszukiwania odpowiedzi na pytanie: Czym jest trema? Większości osób już ten etap daje bardzo dużo. Jedna z bardziej ogólnych definicji tremy, autorstwa Kępińskiej-Welbel, przedstawia ją jako: „dynamiczny proces psychiczny związany z publicznym wykonaniem utworów muzycznych, gdy wykonawca spodziewa się oceny ze strony słuchaczy” (Kępińska-Welbel, 1991, str. 468). Autorka odnosi się do w

Wywiad z Oliwią Polak

Oliwia Polak Wybitna wokalistka z umiejętnościami gry na pianinie oraz gitarze. Aktualnie jest studentką, która przez dwa lata kształciła się wokalnie pod kierunkiem Pani Elżbiety Niczyporuk. Osiągnęła wiele wysokiej rangi sukcesów między innymi III miejsce w XXVII Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki Licealisty „WYBRYK” we Wrocławiu, Nagrodę Specjalną Czechowicza w VIII Ogólnopolskim Konkursie Poezji Śpiewanej, I miejsce w XXVI Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Białymstoku w kategorii „Duety” oraz otrzymała stypendium artystyczne od Prezydenta Miasta Lublin. Jak zaczęła się Twoja przygoda ze śpiewaniem? Moja przygoda ze śpiewaniem zaczęła się jeszcze w przedszkolu. Ja zawsze byłam otwarta, lubiłam śpiewać i pamiętam jak powiedziałam mojej pani przedszkolance, żeby mi dawała długie role, bo się szybko uczyłam i bardzo lubiłam występować. Pamiętam nawet mój pierwszy występ, kiedy śpiewałam podczas święta górnika, byłam wtedy przebrana za krakowiankę, a mój ukochany z prz

Wywiad z Elżbietą Niczyporuk

Elżbieta Niczyporuk Nauczycielka z pasją, wokalistka, dyrygentka i założycielka trzech chórów: Akademos, Akademos Junior i Akademos Kids w Międzynarodowych Szkołach Paderewski w Lublinie. Ukończyła z wyróżnieniem Wydział Artystyczny na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Nagrodzona między innymi Złotą Odznaką Polskiego Związku Chórów i Orkiestr, Medalem Ministra Edukacji Narodowej, Medalem 700-lecia miasta Lublin. Zdobywczyni II miejsca w Ogólnopolskim Plebiscycie „Pedagog Roku”. Jak zaczęła się Pani przygoda ze śpiewaniem? Generalnie już w przedszkolu, bo od zawsze uwielbiałam wszelkiego rodzaju występy solowe, takie gdzie faktycznie mogłam sobie indywidualnie pośpiewać. W szkole - zawsze z gitarą - byłam w pewnym sensie solistką i takim jakby leaderem. Wiesz, kto ma gitarę ten ma władzę (śmiech!), ponieważ może narzucać tonacje, tempo itp. Później przez cały czas, również na studiach śpiewałam sama dla siebie i wtedy właśnie zaczęła się bardzo intensywna